image image image

Nauczycielka plastyki

(gdzieś między ziemią a niebem)

Nocą weź papier ze sobą
Gruby na zimno tłoczony
Udaj się w góry wysoko
I tam rozwijaj rulony
 
Potem uważnie je zaczep
O szczyty turnie i skały
Wygładź je jeszcze dokładnie
Widnokrąg wypełnij cały
 
Będziesz malować o świcie
Kiedy mgła papier nasącza
I skończyć musisz nim wzejdzie
Krwawo czerwony krąg słońca
 
Niebu poskąpisz błękitu
Zastąpisz beżem z morelą
W górze szafujesz szarością
W dole przełamiesz ją bielą
 
Szczyptę grynszpanu rozmażesz
Jako wspomnienie zieleni
W samych koronach bukowych
Dodasz złocistych odcieni
 
Konturem kolejnych planów
Zupełnie się nie przejmujesz
Grubymi jodeł pędzlami
Ostro nierówno malujesz
 
Plan pierwszy za to podkreślisz
Prawie czarnymi tuszami
Rozjaśniaj je potem do spodu
I zakończ rysunek bielami
 
Potem mnie zabierz ze sobą
Niechaj obejrzę in situ
Efekt końcowy nim zniknie
Zmazany płomieniem świtu
 
To koniec mojej modlitwy
Moje ostatnie marzenie
 
– Do Boga imperativus?
 
– Pedagogiczne skrzywienie

Waldemar Tokarczyk

22 kwietnia 2017